Pokonanie 3500 km bez konieczności wyjmowania gotówki, kart czy aplikacji to prawdziwa zmiana komfortu podróżowania samochodem. Ford Mustang Mach-E z aktywną usługą Plug & Charge po podłączeniu do stacji sam się z nią skomunikuje i rozliczy ładowanie. Dwóch polskich kierowców przetestowało właśnie to rozwiązanie na trasie przez pół Europy. Porównali też czas i koszty podróży względem auta spalinowego.
Pokonanie 3500 km bez konieczności wyjmowania gotówki, kart czy aplikacji to prawdziwa zmiana komfortu podróżowania samochodem. Ford Mustang Mach-E z aktywną usługą Plug & Charge po podłączeniu do stacji sam się z nią skomunikuje i rozliczy ładowanie. Dwóch polskich kierowców przetestowało właśnie to rozwiązanie na trasie przez pół Europy. Porównali też czas i koszty podróży względem auta spalinowego.
Usługi cyfrowe zmieniają motoryzację nie mniej niż zmiana napędów. Do aplikacji do zdalnego zarządzania samochodem zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Za ich pomocą otworzymy auto, sprawdzimy poziom paliwa czy uruchomimy klimatyzację. To jednak dopiero początek cyfrowej rewolucji w motoryzacji, a Ford jest w tym wyścigu w ścisłej czołówce, o czym przekonało się właśnie dwóch polskich kierowców − Łukasz Lewandowski, prezes EV Klubu Polska, zrzeszającego polskich użytkowników aut elektrycznych i Bartłomiej Derski, dziennikarz portalu WysokieNapiecie.pl, od lat testujący auta elektryczne na długich europejskich trasach.
Za kierownicą Forda Mustanga Mach-E pokonali blisko 3500 km w dwie strony z Warszawy przez Berlin i Kopenhagę do Oslo, gdzie brali udział w konferencji Nordic EV Summit. Równie istotne co cel podróży, były testy Mustanga Mach-E na długiej trasie i powiązanych z nim rozwiązań cyfrowych oferowanych przez FordPass i usługę ładowania Blue Oval.
Dzięki Plug & Charge ładowanie staje się prostsze od tankowania
Kierowcy przetestowali funkcję Plug & Charge, dostępną m.in. na największej w Europie ogólnodostępnej sieci ultraszybkich stacji ładowania. Dzięki niej wystarczy podłączyć Mustanga Mach-E do ładowarki Ionity w dowolnym kraju, aby automatycznie rozpocząć ładowanie. Jak tłumaczą, brak potrzeby sięgania po jakiekolwiek karty czy aplikacje, to duża zmiana, odczuwalna zwłaszcza w długiej trasie.
Ford ogłasza trzyletnie testy E-Transita zasilanego ogniwami wodorowymi
− Te rozwiązania bardzo ułatwiają podróżowanie elektrykiem i wyróżniają Forda na tle konkurencji. Ładowanie auta elektrycznego zwykle trwa jeszcze dłużej od tankowania, ale za to staje się wygodniejsze od niego. Podjeżdżamy, podpinamy auto i możemy iść po kawę. W aplikacji sprawdzimy też czy auto wystarczająco się już naładowało, aby ruszać dalej – tłumaczy Bartłomiej Derski.
Ford Puma, Kuga i Focus zyskują 4 lata ochrony – gwarancja i serwis w cenie samochodu
Kierowcy docenili też możliwości filtrowania ładowarek np. ze względu na ich szybkość, opcje płatności czy możliwość wyboru samych bezpłatnych punktów ładowania. Jak tłumaczą, przydatne jest też zintegrowanie aplikacji FordPass z popularną w Polsce społecznościową aplikacją, gdzie kierowcy m.in. udostępniają zdjęcia ładowarek, ułatwiając odnalezienie ich na dużych parkingach.
Telefon jako klucz
Elektryczny Ford Mustang Mach-E jest jednym z niewielu modeli dostępnych na europejskim rynku, który umożliwia rezygnację z używania na co dzień kluczyków do auta. Wystarczy nam telefon z aplikacją FordPass i aktywowaną funkcją „Telefon jako klucz”. A gdyby telefon nam się rozładował? Drzwi Mach-E możemy otworzyć także za pomocą kodu, a jeżeli chcemy, możemy także aktywować funkcję uruchamiania auta PIN-em.
− Właściwie możemy wyjść z domu z zupełnie pustymi kieszeniami − bez gotówki, telefonu, klucza czy karty, wsiąść do Mach-E i bez problemu dojechać nim na drugi koniec Europy. Auto otworzymy i uruchomimy kodem PIN, a za ładowanie po drodze zapłacimy za pomocą funkcji Plug & Charge. Nie znam drugiego auta, którym mógłbym to zrobić – mówi Bartłomiej Derski.
Zużycie energii i czas ładowania
A jak Mustang Mach-E spisał się w trasie? Jak tłumaczyli kierowcy, duża bateria (teraz o dostępnej dla kierowcy pojemności użytecznej 91 kWh), w połączeniu z szybkim ładowaniem (do 150 kW) dawały im pełen komfort podróży. Na przykład, aby pokonać dystans z Warszawy do Berlina, kierowcom wystarczył jeden postój na ładowanie na ultraszybkiej stacji pod Poznaniem. W drodze powrotnej na odcinku od Świnoujścia do Warszawy także zatrzymali się raz – po ok. 380 km jazdy, w okolicach Inowrocławia.
Przy dynamicznej jeździe autostradowej z maksymalnymi dozwolonymi prędkościami (140 km/h), Mustang Mach-E zużywał ok. 28 kWh/100 km. Doładowanie akumulatora o energię pozwalającą na pokonanie kolejnych 100 km zajmowało kierowcom ok. 15 minut.
W wielu przypadkach ładowanie akumulatora w ogóle nie musi jednak zabierać czasu kierowcy.
– W Oslo zatrzymaliśmy się w hotelu, w którym mogliśmy poprosić parkingowego o naładowanie baterii, na co nie możemy liczyć przy aucie spalinowym. Z kolei podczas noclegu w Niemczech ładowarkę mieliśmy pod samymi drzwiami, więc naładowanie baterii do pełna zajęło nam jakąś minutę – tyle co podłączenie wtyczki wieczorem i odłączenie jej rano – wylicza Łukasz Lewandowski. Przybywa także promów na których możemy podłączyć auto do ładowania.
Nawet 60 ultraszybkich punktów ładowania w jednym miejscu
− Co jakiś czas słyszę pytania o to czy czeka się w kolejkach na stacjach ładowania i co to będzie się dziać wokół stacji ładowania, gdy w Polsce będziemy mieć już np. milion samochodów elektrycznych. Podczas takich podróży możemy się o tym przekonać. W Norwegii już ponad 80% nowych samochodów to auta całkowicie elektryczne. Wśród wszystkich zarejestrowanych aut w kraju aż 20% stanowią samochody z wtyczką, a na drogach dojazdowych do Oslo w godzinach porannych trudno już czasami dostrzec jakiekolwiek auto spalinowe. Na stacjach ładowania, ani w środku miasta, ani przy głównych trasach, nie spotkaliśmy kolejek. Raz, w Szwecji, musieliśmy podłączyć auto do innej stacji ładowania niż planowaliśmy, aby nie czekać na zwolnienie się innego stanowiska – mówi Łukasz Lewandowski z EV Klubu Polska.
Wraz ze wzrostem liczby aut elektrycznych na drogach, rosną także sieci ładowania. Właściwie każdego dnia gdzieś w Polsce pojawia się kolejne ogólnodostępna stacja ładowania. Tam, gdzie była jedna, dostawiane są kolejne, a moce istniejących są podnoszone, aby sprostać coraz nowszym modelom, które potrafią ładować się coraz szybciej. Jeszcze dwa lata temu standardem dla nowych stacji była moc 50 kW, a dziś operatorzy montują zwykle 150 kW. Na wielu stacjach ładowania w Niemczech, Danii, Szwecji czy Norwegii, kierowcy mieli już do dyspozycji po 10, 20, a nawet 60 ultraszybkich punktów ładowania kilku różnych operatorów w jednym miejscu. Większość dostępna w sieci Blue Oval, dostępnej dla wszystkich użytkowników samochodów elektrycznych marki Ford.
− Podróż elektrykiem po Europie Zachodniej jest jak podróż w czasie – wjeżdżając do Niemiec przenosimy się o jakieś 6 lat do przodu względem Polski, a wjeżdżając do Norwegii – o dobrych 12 lat. Dotyczy to zarówno liczby aut jak i stacji ładowania. Tempo ich przyrostu także mamy bardzo podobne, więc łatwo przekonać się jak będzie wyglądała Polska infrastruktura ładowania w 2029 czy 2035 roku. Co ważne, równolegle zmieniamy także nasz miks energetyczny. Za 10 lat ponad połowę energii elektrycznej będziemy już produkować z odnawialnych źródeł, a auta elektryczne w naszym kraju będą odpowiadać za ok. 2% całego krajowego zapotrzebowania na prąd – prognozuje Bartłomiej Derski z WysokieNapiecie.pl.
Czas podróży i koszty ładowania
W sumie, jak oceniają kierowcy, podróż elektrykiem zajęła im jakieś 10% więcej czasu, niż podróż autem spalinowym. Kosztowała za to mniej. Przez pierwszy rok użytkownicy Forda Mustanga Mach-E mogą liczyć na preferencyjną stawkę ok. 1,50 zł/kWh na ultraszybkich stacjach Ionity w całej Europie. Średni koszt podroży wyniósł zatem ok. 35 zł/100 km. Natomiast ceny benzyny na trasie wahały się od ok. 6 zł/l w Polsce, przez 7 zł/l w Niemczech po 8 zł/l w Danii i Szwecji. Koszt podróży autem spalinowym sięgałby zatem ok. 50 zł/100 km. Na całej trasie dało to blisko 500 zł oszczędności.
Źródło: Ford