Stołeczne ulice są coraz bardziej zakorkowane przez samochody osobowe. Z jednej strony jest to rozwój cywilizacyjny, a z drugiej coraz większe zagrożenie dla środowiska naturalnego szkodliwymi spalinami. Wiele dużych aglomeracji decyduje się na radykalne ograniczenia.
Pandemia COVID-19 na wiele miesięcy znacznie zmniejszyła ruch na drogach, co przede wszystkim spowodowane zostało decyzjami wielu firm, które przestawiły się na zdalny tryb pracy. Jednak wielu pracowników powróciło do firm, a to oznacza zwiększony ruch na ulicach dojazdowych m.in. do warszawskiego zagłębia biurowego, potocznie zwanego MORDOREM.
Warszawski ZDM od wielu miesięcy prowadzi badania i konsultacje społeczne z mieszkańcami kilku dzielnic, które mają usprawnić Płatne Strefy Parkowania i ewentualnie dokonać korekty w oznakowaniu ulic.
GDDKiA – rozpoczęto pomiary jakości powietrza w rejonie S2 na Ursynowie
Z tej możliwości korzystają mieszkańcy, którzy mają swoje sugestie. Takim klasycznym przykładem może być tutaj ul. Sandomierska na warszawskim Mokotowie.
Słuszne pretensje mieszkańcy mają do kierowców, którzy blokują ulicę i stoją w długich korach. Wolno przemieszczające pojazdy zatruwają naturalne środowisko szkodliwymi spalinami oraz generują hałas przekraczający dopuszczalne normy.
Panuje przekonanie, że przyczyną wyboru tej, a nie innej ulicy do jazdy „na skróty” jest nawigacja satelitarna i aplikacje sugerujące omijanie korków. Dzięki temu samochody jadące przykładowo z MORDORU zamiast przemieszczać się główną ulicą Rakowiecką, wybierają skrót przez ul. Sandomierską.
Czy jest jakiś sposób, by zmienić ten stan rzeczy? Mieszkańcy sugerują zmianę kierunku ruchu na ul. Sandomierskiej (od ul. Rakowieckiej do ul. Narbutta) i wówczas korki powinny zniknąć, a samochody przestaną zatruwać atmosferę.