Jack Chalensouk – człowiek szanujący rodzinną tradycję i ducha Ameryki, jechał całą noc Mitsubishi Outlanderem, aby nieść pomoc społeczności rdzennych Amerykanów. Rodzina Jacka Chalensouka, jak miliony amerykańskich rodzin wcześniej, przybyła do Ameryki w poszukiwaniu lepszego życia.
Jego rodzice zaszczepili dorastającym dzieciom pewność siebie i głębokie poczucie obywatelskiej odpowiedzialności. Kiedy dowiedział się od siostry Kathryn o możliwości udzielenia pomocy społeczności rdzennych Amerykanów, która została szczególnie mocno dotknięta pandemią COVID-19, poczekał na urlop w firmie kurierskiej, załadował Mitsubishi Outlandera niezbędnymi zapasami i ruszył w drogę.
„Nie miałem zbyt wiele dorastając. Moi rodzice byli uchodźcami wojennymi; żyliśmy na żywnościowych zasiłkach. Dorastając w takim środowisku, gdy tylko widzisz innych ludzi w potrzebie, chcesz im pomóc.” Jechał całą noc – z południowej Kalifornii, gdzie mieszka, do Las Vegas, gdzie mieszka jego siostra, aby dotrzeć razem z nią do odległego rezerwatu Indian Hopi w Arizonie w porze lunchu następnego dnia.
Mitsubishi Outlander PHEV – 260 tys. km – superbabcia za kierownicą
Po zapoznaniu się na Instagramie z historią empatycznego i żądnego przygód Jacka, firma Mitsubishi Motors North America, Inc. (MMNA) skontaktowała się z nim, by dowiedzieć się więcej o jego rodzinie i o tym, co jego działania znaczyły dla społeczności Indian. Można także zobaczyć historię Jacka w sieci , w najnowszej odsłonie krótkometrażowej serii filmów, zatytułowanej Small Batch – Big Impact.
– Gdy nie dojeżdżasz do pracy, ani nie oddajesz się pracy społecznej, zwiedzasz w swoim Outlanderze szlaki i teren południowej Kalifornii. Co najbardziej spodobało ci się w tym pojeździe?
– W 2016 roku szukałem nowego samochodu i natknąłem się na Mitsubishi ASX. Zacząłem czytać o możliwościach Mitsubishi w terenie oraz jego historii w rajdach i wyścigach i było to inspirujące. Tak inspirujące, że gdy już miałem ten samochód, zacząłem jeździć coraz dalej od mojej okolicy w południowej Kalifornii. Jeździłem nim na biwaki, piesze wycieczki do Parku Narodowego Pinnacles i Wielkiego Kanionu i w ciągu dwóch lat pokonałem tym samochodem 113 000 km. Gdy zacząłem odbywać więcej wypraw, przewozić więcej sprzętu i poznałem większą liczbę przyjaciół, zdałem sobie sprawę, że potrzebuję nieco większego samochodu. Pokochałem solidność i niezawodność tej marki; napęd na wszystkie koła Super All-Wheel; więc zdecydowałem się także na Mitsubishi i kupiłem czerwonego Outlandera z 2018 roku, którego nazwałem Chili. – opowiada Jack Chalensouk.
– Czy zmodyfikowałeś Chili, by sprostał temu pełnemu przygód stylowi życia?
– Dodałem zestaw 17-calowych kół z oponami Toyo A/T III, aby poprawić przyczepność na szlakach. I mam zestaw 1,5-calowych podnośników.
– Wygląda na to, że istotne wartości zaszczepili w tobie rodzice. Wspomniałeś w filmie, że byli uchodźcami, uciekali przed wojną. Opowiedz nam ich historię.
– Moi rodzice pochodzą z Laosu. Kiedy wybuchła wojna w Wietnamie, uciekli do obozu dla uchodźców w Tajlandii, w którym urodziła się moja starsza siostra. Mój wujek był pierwszym, który przybył do Ameryki, by walczyć w armii i był w stanie opłacić przyjazd mojej rodziny do Ameryki. Moi rodzice początkowo osiedlili się w San Diego, gdzie się urodziłem, i wciąż mieszkają w Kalifornii. Dla nich ważne jest, abyśmy szanowali ich poświęcenie i gdy tylko możemy, okazywali wdzięczność krajowi, który dał nam tak wiele.
– Twoja siostra Kathryn naprawdę wzięła to sobie do serca i regularnie poświęca swój czas, jako wolontariuszka. Co sprawiło, że postanowiła się w to zaangażować?
– Mam wrażenie, że społeczność Hopi i jej historia nie są powszechnie znane, podobnie jak historia Laotańczyków. Dlatego my pomagający im, jesteśmy jak niewidzialni ludzie, pomagający innym niewidzialnym ludziom. Gdy po raz pierwszy zdecydowałem się to zrobić, z prośbą o dary zwróciłem się do przyjaciół, rodziny i współpracowników. Chodziło o najbardziej podstawowe rzeczy, czystą wodę, papierowe ręczniki, szczoteczki i pastę do zębów. Nikt się nie wahał. Zrozumiałem, że historia Hopi wiąże się nie tylko z moją rodziną. Gdy tego dnia wyszedłem z pracy, pojechałem prosto do Vegas po moją siostrę i więcej zapasów. Spaliśmy tylko kilka godzin, następnie pokonaliśmy pozostałą drogę do Centrum Kultury Hopi w środku Rezerwatu. COVID-19 sprawił, że wiele osób poczuło się bezsilnych, ale możliwość odwzajemnienia się i wsparcie z naszej strony sprawiły, że poczuliśmy się szczególnie zmotywowani do robienia czegoś dobrego.
– To nie jest dla ciebie jednorazowa akcja. Poświęciłeś swoją karierę, by dać coś swojej społeczności. Opowiedz nam o tym.
– Przez sześć , czy siedem lat byłem listonoszem. W tej pracy najbardziej lubię rozmowy z ludźmi. Dla niektórych jestem jedyną osobą, którą widują i z którą mogą rozmawiać każdego dnia – zwłaszcza teraz, gdy mamy wirusa. Polegają na mnie w kontaktach międzyludzkich. Ważne jest dla mnie poznawanie ludzi na mojej drodze oraz ich historii, ponieważ wiem, jak ważne było, by moja rodzina została wysłuchana i dostrzeżona, kiedy przyjechaliśmy do Ameryki.
– Co najbardziej lubisz w swoich wyprawach?
– Uwielbiam być na szlakach z przyjaciółmi, a jeszcze bardziej lubię, gdy ich samochody grzęzną, a mój nie. Outlander naprawdę się wyróżnia – uwielbiam też to, że nie widzę innych Mitsubishi na światłach awaryjnych. Jak już powiedziałem, wśród entuzjastów Mitsubishi znalazłem też wielu przyjaciół – z niektórymi byłem na szlakach. Innych nigdy osobiście nie spotkałem, ale mam z nimi kontakt poprzez media społecznościowe. Łączy nas to samo zamiłowanie do przygód.
Źródło: Mitsubishi